Co dzień chodzę na spacer z psem.
Zwykle nad Wisłę po piaszczystej stronie z uwagi na brak innych spacerowiczów, ciszę,
spokój i bliskość lasu. Psa mam zawsze na smyczy, po pierwsze dlatego, że nie wyobrażam sobie tego, że mogłaby płoszyć inne zwierzęta z uwagi na swój instynkt i z uwagi na wyższość instynktu nad posłuszeństwem.
Dzisiaj "moje" miejsce zostało mi odebrane.
Cztery psy luzem, żaden nie reagował na odwołanie właściciela.
Właściciele łamiący drzewom gałęzie, aby rzucać je psom -
po co leży dużo suchych gałęzi na ziemi.
Wrzask ludzi, psy ganiające kaczki.
Ludzie.
Naprawdę tak nie wiele procesów myślowych zachodzi w tym organie w czaszce?
Jesteś w gościnie...
U znajomych też się tak zachowujecie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz